Zuzia i Mateusz zdecydowali się na całą imprezę ogrodową. Takie eventy outdoor często budzą wiele wątpliwości u par, z jednej strony, karmieni modą z zachodu, uwielbiamy ten klimat – no bo komu się nie marzy ślub przy zachodzie słońca na plaży albo w ogrodzie domu pod gołym niebem. Tyle że logistycznie i organizacyjnie może to być pewne wyzwanie. Trzeba salę weselną zbudować w sumie od podstaw. Skąd wziąć catering, jak to wszystko poustawiać, no i najważniejsze – co z pogodą… Polskie lato lubi zaskakiwać burzami. Zuzię i Mateusza nawet nie zaskoczyły, już na kilka dni przed ich ślubem wszyscy dostawaliśmy alerty pogodowe. Pewnie, że woleliby słońce i bezproblemową pogodę. Ale uśmiechali się i obracali to w żart. A to fajna nauka, że jak czegoś kontrolować nie możesz, to można czasem odpuścić. Ja jako fotograf jestem im za ten luz bardzo wdzięczny. Jak przejrzycie materiał to zobaczycie burzę, ale zobaczycie też, że mieli świetny ślub i wesele. Pierwsze uderzenie burzy porujnowało trochę dekoracji, oświetlenia, ale czy zrujnowała zabawę? Wręcz przeciwnie. Znajomi i rodzina z uśmiechem rzucili się do pomocy, wskoczyli na drabiny, stworzyli sprawne teamy weselne – w chwilę wszystko wróciło do normy. Takiej weselnej zabawy żaden wodzirej nie podrzuci. Nic nie psuło dobrego vibe tego wesela. A na lata zostaną z nimi te wspomnienia, które złapałem na zdjęciach. Mini pogodowy kryzys, z którego wyszli obronną ręką i olbrzymią radość, mimo pogody, a może troszkę na przekór. Więc jeśli wahasz się nad swoim weselem w plenerze, to ta para może być dla ciebie dobrym przykładem. Nawet jeśli trochę zmokniecie, to nie oznacza, że będzie gorzej, niemiło, mniej weselnie. Nadal może być świetnie.